Pierwsze muffinki, które jadłam, pochodziły ze szkolnego bufetu w moim liceum. Były mocno czekoladowe i wytworzyły w mojej głowie obraz tego, czym powinny być muffiny. Później oczywiście starałam się zrobić je sama - wypróbowałam dziesiątki przepisów, lepszych i gorszych, w końcu wypracowałam własny (kiedyś go zaprezentuję), jednak to wciąż nie było to. Już prawie zapomniałam o Idealnych Muffinach, porzucając poszukiwania TEGO przepisu...
Dwa dni temu postanowiłam upiec brownies. A że mieli przyjść znajomi, pomyślałam, że ładnie będzie się to prezentowało w muffinkowych foremkach. To był strzał w dziesiątkę. Muffinki są dokładnie takie, jakie pamiętam: mocno czekoladowe, "ciężkie", wilgotne, z bardzo chrupiącą skorupką... Polecam!
Składniki na 10 muffinek:
100 g gorzkiej czekolady
100 g margaryny
2 jajka
3/4 szklanki cukru
2/3 szklanki mąki pszennej
lekko czubata łyżeczka sody oczyszczonej
opcjonalnie jakieś owoce, orzechy, rodzynki - co będziecie mieli pod ręką
Czekoladę i masło rozpuścić w garnuszku, co jakiś czas mieszając. Lekko przestudzić.
W tym czasie wymieszać resztę składników (oprócz owoców). Kiedy masa czekoladowa nie jest już gorąca, dodać i wymieszać ją z resztą masy. Na koniec dodać owoce.
Napełnić foremki do 3/4 wysokości
Piec w temperaturze 180°C przez około 20 minut. Nie czekać na "suchy patyczek"!
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz